Nawet diabeł może pokochać...
niedziela, 22 grudnia 2013
Rozdział 3 Komisariat...
-Teraz żałuję, że wybrałem sobie pokój po drugiej stronie zamku-wydyszał.
-Mogłeś się teleportować, idioto.
-Ej, tylko nie idiota. Wiem gdzie znajduję się właśnie twoja córeczka-uśmiechnął się złośliwie.
-Gdzie?!
-W areszcie...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Co?!
-Pstro. Idziemy po nią?!-zapytał Thomas. W jego oczach można było zobaczyć podekscytowanie.
-A jeśli mnie nie będzie chciała znać?!-zapytałem. Tom popatrzył na mnie zdziwiony.
-Lucyfer to ty?! Nie gadaj głupot i chodź!
-Ty nic nie rozumiesz.
-A właśnie, że rozumiem. Boisz się to zrozumiałe, ale poradzisz sobie. Jesteś Lucyfer! Idziemy czy mam przynieść kilogram czekolady, jakieś romansidło i będziesz mi się wypłakiwał na ramieniu?!-zapytał. Musiałem mu przyznać rację. Zachowuję się jak baba.
-Prowadź-złapałem jego ramię i razem teleportowaliśmy się pod budynek policyjny.
-~~-~~-~~-~~-~~-~~-~~-~~--~~-~~-~~-~~-~~-~~-~~-~~--~~-~~-~~-~~-~~-~~-~~-~~--~~-~~-~~-
Znaleźliśmy się pod budynkiem policyjnym. Tomas od razu chciał wejść do środka ale na szczęście zdążyłem go zatrzymać.
-Co?-zapytał.
-Jesteś pewien, że to tu?!-zapytałem niepewnie.
-Tak!A teraz już chodź-pociągnął mnie za ramię i weszliśmy do budynku. Rozejrzałem się. Jak dla mnie za jasno...Nagle poczułem jak ktoś ciągnie mnie za rękaw.
-Lucuś spójrz tam-szepnął czarnowłosy chłopak. Spojrzałem tam gdzie mi kazał. Zobaczyłem dziewczynę o czerwonych włosach, która się wykłóca z jednym policjantem. Wiedziałem, że to ona. To moja córka. Podszedłem bliżej, by usłyszeć o czym rozmawiają.
-Nie możesz! Nie możesz do nich zadzwonić! Oni mnie oddają do domu dziecka, chcesz tego?!-zapytała.
-Nie chcę tego robić ale muszę...
-Oddadzą mnie-szepnęła czerwono włosa dziewczyna.
-Na pewno cię nie oddają. Kogo ja będę co sobotę zamykał?!-zapytał chłopak z uśmiechem.- Nie masz nikogo kto cię by mógł odebrać?-pokręciła przecząco głową.-A twój ojciec?-zapytał. Zaciekawiony wytężyłem słuch.
-Mój ojciec nie żyje-odparła chłodno. Gdzieś w klatce piersiowej coś mnie ukłuło. Chciałem podejść tam i powiedzieć jej że żyję, że ma ojca! Poczułem jak Tom łapie mnie za łokieć.
-Nie rób czegoś czego będziesz potem żałować-szepnął. Miał rację. Muszę się uspokoić. Podszedłem do dziewczyny i policjanta.
-Chciałbym zapłacić kaucję za Vanesse Priv-odparłem. Widziałem zaciekawione spojrzenie nastolatki.
-A kim pan jest?Musi pan najpierw wypełnić jeden papierek, dopiero potem mogę ją panu oddać-odpowiedział chłopak. Dlaczego nie mogę zabrać swojej córki?!?!Wkurzyłem się, a to niedobrze.Widziałem zaniepokojone spojrzenie Toma.Spojrzałem młodemu policjantowi w oczy.
-Po dziewczynę przyszli jej zastępczy rodzice i zabrali ją do domu. Nie będziesz mnie pamiętać-szeptałem. Gdy przerwałem więź, chłopak stał nadal z zamglonym spojrzeniem. Spojrzałem na Vanesse. Była przerażona. Zaczęła się cofać do wyjścia. Na szczęście byłem szybszy i zdążyłem ją złapać. Wyrywała się, czym zwróciła na nas uwagę.
-TOM!-krzyknąłem. Wiedział co ma zrobić. Wyszeptał jakąś formułkę i salę wypełniło jasne światło, umożliwiając nam teleportację.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka:) Mam nadzieję, że podoba wam się moje opowiadanie. Tylko jedno mnie smuci. Pod żadnym rozdziałem nie widziałam komentarza:( Więc następny rozdział wstawię dopiero wtedy, gdy pod tym wpisem zobaczę co najmniej 4 komentarze... Nie bądźcie na mnie przez to źli, ale zrozumcie, że gdy nie zostawiacie po sobie śladu, moja wena podupada... Do następnego przeczytania( mam nadzieję, że szybkiego =) )
sobota, 7 grudnia 2013
Rozdział 2 Londyn to miasto!
\
-Czyli... czyli ty i ja... mamy...dziecko?-plątał mi się język.
-Tak, masz córkę.
-Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?
-Bo jej nie chciałeś-powiedziała z łzami w oczach-Ale teraz muszę cię o coś prosić.
-Proś o co chcesz-powiedziałem od razu.
-Zaopiekuj się nią...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Ale ja... ja nie mogę-szeptałem.
-Bo zniszczy ci reputację?!-krzyczała wściekła.-Nie powinnam tu przychodzić i prosić cię o to-zamierzała już się teleportować, ale w porę zatrzymałem ją.
-Źle mnie zrozumiałaś. Nie potrafiłbym być dla niej ojcem. A jeśli ją zawiodę i opuści mnie tak samo jak ty?!- wypowiadałem słowa jak automat.
-Nie martw się. Na pewno pokocha cię tak samo jak ja-uśmiechnęła się do mnie pocieszająco.
-Jak ma w ogóle na imię-zapytałem zdając sobie sprawę,że nie wiem najważniejszych rzeczy.
-Vanessa. Mieszka w Londynie. Dalej niestety będziesz musiał poradzić sobie sam, bo mój czas właśnie się kończy. Kocham cie-szepnęła i zniknęła.
-Ja ciebie też kocham-odpowiedziałem cicho, ale było już za późno. Isabella Priv zniknęła już na zawsze... Teleportowałem się do swojego zamku. Mam do wykonania najważniejsze w moim życiu zadanie. Muszę odnaleźć swoją córkę...
-~-~-~-~-~- -~-~-~-~-~- -~-~-~-~-~- -~-~-~-~-~- -~-~-~-~-~- -~-~-~-~-~-
Chodziłem po swoim gabinecie rozmyślając jak mam niby odnaleźć własną córkę. Londyn przecież nie jest aż taki mały! Z wściekłości zrzuciłem wszystkie rzeczy, które były na moim biurku. Wywołało to taki potworny huk, że parę sekund później obok mnie znalazł się Tom. Mój wieloletni przyjaciel.
-Lucyś co ci?!-zapytał z rozbawieniem.
-Nie nazywaj mnie tak-warknąłem i opadłem zrezygnowany na fotel. Mężczyzna usiadł naprzeciwko mnie, nalewając przy tym sobie whisky. Czekał cierpliwie aż sam zacznę mówić.
-Mam córkę-odezwałem się w końcu. Czarnowłosy chłopak wypluł cały napój na mnie.-Uważaj to moja ulubiona koszula!
-Masz córkę?!-krzyknął zupełnie nie zwracając uwagi na moją ostatnią wypowiedź.
-Głuchy jesteś?! Tak mam córkę. Ma na imię Vanessa i ma piętnaście lat.
-Jesteś pewien, że to rzeczywiście twoja córka?!-zapytał.
-Isabella osobiście mi o tym powiedziała.A wiesz co jest najgorsze?! Że muszę zaopiekować się moim dzieckiem-westchnąłem.
-Wielkie mi co! Oddasz ją do rodziny zastępczej i po kłopocie-wzruszył ramionami Thomas.
-Ty nic nie rozumiesz. Ja chcę się nią zaopiekować!-krzyknąłem. Chłopak popatrzył się na mnie zdziwiony.
-To weź się w końcu zdecyduj! Wielki mi też problem. Pójdziemy po nią i sprowadzimy ją tu-odpowiedział.
-Jakby to było takie proste. Nie wiem gdzie ona mieszka-odparłem.
-A wiesz chociaż w jakim kraju?-zapytał z nadzieją Tom.
-W Londynie.
-Nie ma takiego kraju.
-Ty matole! Londyn to miasto!-warknąłem.
-Daj mi piętnaście minut, a ją odnajdę-odparł i wybiegł z pokoju.
Minuty dłużyły mi się w nie skończoność. Po dokładnie kwadransie, Tom wpadł zdyszany do mojego gabinetu.
-Teraz żałuję, że wybrałem sobie pokój po drugiej stronie zamku-wydyszał.
-Mogłeś się teleportować, idioto.
-Ej, tylko nie idiota. Wiem gdzie znajduję się właśnie twoja córeczka-uśmiechnął się złośliwie.
-Gdzie?!
-W areszcie...
-Czyli... czyli ty i ja... mamy...dziecko?-plątał mi się język.
-Tak, masz córkę.
-Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?
-Bo jej nie chciałeś-powiedziała z łzami w oczach-Ale teraz muszę cię o coś prosić.
-Proś o co chcesz-powiedziałem od razu.
-Zaopiekuj się nią...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Ale ja... ja nie mogę-szeptałem.
-Bo zniszczy ci reputację?!-krzyczała wściekła.-Nie powinnam tu przychodzić i prosić cię o to-zamierzała już się teleportować, ale w porę zatrzymałem ją.
-Źle mnie zrozumiałaś. Nie potrafiłbym być dla niej ojcem. A jeśli ją zawiodę i opuści mnie tak samo jak ty?!- wypowiadałem słowa jak automat.
-Nie martw się. Na pewno pokocha cię tak samo jak ja-uśmiechnęła się do mnie pocieszająco.
-Jak ma w ogóle na imię-zapytałem zdając sobie sprawę,że nie wiem najważniejszych rzeczy.
-Vanessa. Mieszka w Londynie. Dalej niestety będziesz musiał poradzić sobie sam, bo mój czas właśnie się kończy. Kocham cie-szepnęła i zniknęła.
-Ja ciebie też kocham-odpowiedziałem cicho, ale było już za późno. Isabella Priv zniknęła już na zawsze... Teleportowałem się do swojego zamku. Mam do wykonania najważniejsze w moim życiu zadanie. Muszę odnaleźć swoją córkę...
-~-~-~-~-~- -~-~-~-~-~- -~-~-~-~-~- -~-~-~-~-~- -~-~-~-~-~- -~-~-~-~-~-
Chodziłem po swoim gabinecie rozmyślając jak mam niby odnaleźć własną córkę. Londyn przecież nie jest aż taki mały! Z wściekłości zrzuciłem wszystkie rzeczy, które były na moim biurku. Wywołało to taki potworny huk, że parę sekund później obok mnie znalazł się Tom. Mój wieloletni przyjaciel.
-Lucyś co ci?!-zapytał z rozbawieniem.
-Nie nazywaj mnie tak-warknąłem i opadłem zrezygnowany na fotel. Mężczyzna usiadł naprzeciwko mnie, nalewając przy tym sobie whisky. Czekał cierpliwie aż sam zacznę mówić.
-Mam córkę-odezwałem się w końcu. Czarnowłosy chłopak wypluł cały napój na mnie.-Uważaj to moja ulubiona koszula!
-Masz córkę?!-krzyknął zupełnie nie zwracając uwagi na moją ostatnią wypowiedź.
-Głuchy jesteś?! Tak mam córkę. Ma na imię Vanessa i ma piętnaście lat.
-Jesteś pewien, że to rzeczywiście twoja córka?!-zapytał.
-Isabella osobiście mi o tym powiedziała.A wiesz co jest najgorsze?! Że muszę zaopiekować się moim dzieckiem-westchnąłem.
-Wielkie mi co! Oddasz ją do rodziny zastępczej i po kłopocie-wzruszył ramionami Thomas.
-Ty nic nie rozumiesz. Ja chcę się nią zaopiekować!-krzyknąłem. Chłopak popatrzył się na mnie zdziwiony.
-To weź się w końcu zdecyduj! Wielki mi też problem. Pójdziemy po nią i sprowadzimy ją tu-odpowiedział.
-Jakby to było takie proste. Nie wiem gdzie ona mieszka-odparłem.
-A wiesz chociaż w jakim kraju?-zapytał z nadzieją Tom.
-W Londynie.
-Nie ma takiego kraju.
-Ty matole! Londyn to miasto!-warknąłem.
-Daj mi piętnaście minut, a ją odnajdę-odparł i wybiegł z pokoju.
Minuty dłużyły mi się w nie skończoność. Po dokładnie kwadransie, Tom wpadł zdyszany do mojego gabinetu.
-Teraz żałuję, że wybrałem sobie pokój po drugiej stronie zamku-wydyszał.
-Mogłeś się teleportować, idioto.
-Ej, tylko nie idiota. Wiem gdzie znajduję się właśnie twoja córeczka-uśmiechnął się złośliwie.
-Gdzie?!
-W areszcie...
czwartek, 5 grudnia 2013
Rozdział I Mamy córkę
Od godziny siedzę nad tymi papierami! Przecież jestem Lucyfer, władcą Piekieł, a muszę użerać się z papierkową robotą. Nagle do pokoju wbiegł jeden z moich podwładnych. Zmroziłem go wzrokiem. Przerażony cofną się kilka kroków w tył.
-Ppanie, wybacz, ale mamy problem...
-Mów.
-Jakaś anielica chcę się z Tobą spotkać, Panie-odparł. Zdziwiony oparłem się o mój fotel.
-Czego ona niby chce?! Powiedz, że jestem zbyt zajęty- odpowiedziałem i wróciłem do przerwanej pracy.
-Dobrze, ale...-zaczął chłopak.
-Ale co?!-warknąłem. Przestraszył się. Hmm od kilku lat wszyscy jakoś tak dziwnie zachowują się w stosunku do mnie. Są tacy przerażeni gdy chcą coś mi powiedzieć...
-Kazała przekazać, że nazywa się Isabella Pric.
Zamarłem. Czyżby to była ONA. Piętnaście lat temu powiedziała przecież, że mnie nie kocha i odeszła... W jednej chwili zdecydowałem. Pójdę tam, ale tylko po to by zranić ją tak samo jak ona mnie.
-Możesz iść- odesłałem go, a sam teleportowałem się do przedsionka.
Otoczył mnie czerwono-czarny dym i po chwili byłem już w szarawym pokoju. Tylko tutaj mogą spotykać się Anioły i Diabły. Isabella stała naprzeciwko mnie. Jak zwykle wyglądała pięknie.
-Lucy...
-Nie nazywaj mnie tak-warknąłem w jej stronę. Widziałem jaki sprawiłem jej ból tymi słowami, ale inaczej nie mogłem. Po prostu nie mogłem...
-Wysłuchaj mnie proszę...-szepnęła bliska płaczu.
-Nie to ty mnie wysłuchaj. Nie wiem dlaczego wróciłaś i nie chcę wiedzieć. Dla mnie umarłaś 15 lat temu.-zakończyłem chłodno.
-Proszę nie mów tak.
-A dlaczego nie?! Zostawiłaś mnie! A nawet nie wiem dlaczego... Miałaś innego co?!- krzyczałem. Jej oczy nagle jakby zamarły, a potem widziałem w nich tylko chłód.
-Nie osądzaj mnie o coś takiego. Nigdy cię nie zdradziłam, bo cię kochałam. Nadal kocham. Pamiętasz naszą ostatnią rozmowę?-zapytała spokojnie. Pokiwałem twierdząco głową.
-Pytałaś mnie wtedy czy chciałbym mieć dziecko- odparłem beznamiętnie.
-A pamiętasz co odpowiedziałeś? Powiedziałeś, że dziecko by ci tylko przeszkadzało. Zaszkodziłoby twojej reputacji. Dlatego odeszłam- zakończyła. I wtedy mnie olśniło.
-Czyli... czyli ty i ja... mamy...dziecko?-plątał mi się język.
-Tak, mamy córkę.
-Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?-zapytałem z żalem zdejmując maskę obojętności z twarzy, którą nosiłem przez ostatnie piętnaście lat.
-Bo jej nie chciałeś-powiedziała z łzami w oczach.
-Opowiedz mi o niej-poprosiłem. Spojrzała na mnie zdziwiona. Chyba ją zaskoczyłem tym wyznaniem, ale przecież mam prawo poznać własną córkę.
-Gdy odeszłam z tamtego świata miała 10 lat. Była radosnym dzieckiem, ale widziałam, że brakowało jej ojca. Wiele razy pytała się o ciebie, ale nigdy jej nic nie powiedziałam. Po mojej śmierci nadzorowałam ją. Załamała się po mojej śmierci. Trafiła do rodziny zastępczej. Z roku na rok zmieniała się. Chyba odezwały się w niej twoje geny- uśmiechnęła się przy tym smutno.- Jest strasznie do ciebie podobna. Po mnie ma tylko kolor włosów.- zamilkła. Musiałem to sobie wszystko uporządkować. Nagle przypomniałem sobie o czymś.
-Dlaczego chciałaś się dopiero teraz ze mną spotkać?-zapytałem.
-Bo niedługo kończy się mój czas. Wrócę z powrotem na Ziemię, ale jako nowa osoba. Dlatego chciałam cię ostatni raz zobaczyć i prosić o przysługę.
-Proś o co chcesz.
-Zaopiekuj się naszą córkę...
wtorek, 3 grudnia 2013
Prolog
\
Walka. Ziemia co chwila pochłaniała krew zabitych. Widziałem jak giną moi, ale nic nie mogłem zrobić. To była cena tej bitwy. Nagle zobaczyłem jak kula ognia mknie w stronę Vanessy. Wszystko działo się tak szybko... Zdążyłem tylko krzyknąć... Pole bitwy zniknęło w jasnym blasku. Każdy z walczących zamarł w bezruchu, jednak nie ja. Ja musiałem sprawdzić, czy to co myślę jest prawdą. Dobiegłem do Nessy. Wyglądała jak porcelanowa lalka... bez życia.
-Córeczko...- teraz każdy widzi moje łzy. Właśnie dziś każdy widzi jak władca Piekieł płacze...
---------------------------------------------------------------------------------------------
Liczę na wiele komentarzy :) Piszcie czy wam się spodobało...=)
Walka. Ziemia co chwila pochłaniała krew zabitych. Widziałem jak giną moi, ale nic nie mogłem zrobić. To była cena tej bitwy. Nagle zobaczyłem jak kula ognia mknie w stronę Vanessy. Wszystko działo się tak szybko... Zdążyłem tylko krzyknąć... Pole bitwy zniknęło w jasnym blasku. Każdy z walczących zamarł w bezruchu, jednak nie ja. Ja musiałem sprawdzić, czy to co myślę jest prawdą. Dobiegłem do Nessy. Wyglądała jak porcelanowa lalka... bez życia.
-Córeczko...- teraz każdy widzi moje łzy. Właśnie dziś każdy widzi jak władca Piekieł płacze...
---------------------------------------------------------------------------------------------
Liczę na wiele komentarzy :) Piszcie czy wam się spodobało...=)
niedziela, 1 grudnia 2013
Bohaterowie
Vanessa Pric
Piętnastolatka, która wychowuje się w rodzinie zastępczej.Po śmierci matki zmieniła się nie do poznania. Stała się arogancka, a na twarzy na kilka lat zagościła chłodna maska.Przez pięć ostatnich lat myślała, że jest sierotą. Jednak los miło ją zaskoczy...
Lucyfer
Władca Piekła. Przez ludzi uważany za zło... Chłodna maska cały czas gości na jego twarzy. Jednak czy zmieni się to, gdy dowie się, że ma córkę?
Thomas (Tom)
Tajemniczy Upadły Anioł. Odegra bardzo ważną rolę w życiu Vanessy.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Gdy będą pojawiać się nowi bohaterowie będę wstawiała ich zdjęcia pod danym rozdziałem... :)
Hejka!
Mam na imię Sandra i będę prowadziła bloga o Lucyferze i jego córce. Jest to już mój trzeci blog. Mam nadzieję, że spodoba wam się on i będziecie komentować moje wypociny ^^ Prolog wstawię dzisiaj lub jutro... =)
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)