czwartek, 5 grudnia 2013
Rozdział I Mamy córkę
Od godziny siedzę nad tymi papierami! Przecież jestem Lucyfer, władcą Piekieł, a muszę użerać się z papierkową robotą. Nagle do pokoju wbiegł jeden z moich podwładnych. Zmroziłem go wzrokiem. Przerażony cofną się kilka kroków w tył.
-Ppanie, wybacz, ale mamy problem...
-Mów.
-Jakaś anielica chcę się z Tobą spotkać, Panie-odparł. Zdziwiony oparłem się o mój fotel.
-Czego ona niby chce?! Powiedz, że jestem zbyt zajęty- odpowiedziałem i wróciłem do przerwanej pracy.
-Dobrze, ale...-zaczął chłopak.
-Ale co?!-warknąłem. Przestraszył się. Hmm od kilku lat wszyscy jakoś tak dziwnie zachowują się w stosunku do mnie. Są tacy przerażeni gdy chcą coś mi powiedzieć...
-Kazała przekazać, że nazywa się Isabella Pric.
Zamarłem. Czyżby to była ONA. Piętnaście lat temu powiedziała przecież, że mnie nie kocha i odeszła... W jednej chwili zdecydowałem. Pójdę tam, ale tylko po to by zranić ją tak samo jak ona mnie.
-Możesz iść- odesłałem go, a sam teleportowałem się do przedsionka.
Otoczył mnie czerwono-czarny dym i po chwili byłem już w szarawym pokoju. Tylko tutaj mogą spotykać się Anioły i Diabły. Isabella stała naprzeciwko mnie. Jak zwykle wyglądała pięknie.
-Lucy...
-Nie nazywaj mnie tak-warknąłem w jej stronę. Widziałem jaki sprawiłem jej ból tymi słowami, ale inaczej nie mogłem. Po prostu nie mogłem...
-Wysłuchaj mnie proszę...-szepnęła bliska płaczu.
-Nie to ty mnie wysłuchaj. Nie wiem dlaczego wróciłaś i nie chcę wiedzieć. Dla mnie umarłaś 15 lat temu.-zakończyłem chłodno.
-Proszę nie mów tak.
-A dlaczego nie?! Zostawiłaś mnie! A nawet nie wiem dlaczego... Miałaś innego co?!- krzyczałem. Jej oczy nagle jakby zamarły, a potem widziałem w nich tylko chłód.
-Nie osądzaj mnie o coś takiego. Nigdy cię nie zdradziłam, bo cię kochałam. Nadal kocham. Pamiętasz naszą ostatnią rozmowę?-zapytała spokojnie. Pokiwałem twierdząco głową.
-Pytałaś mnie wtedy czy chciałbym mieć dziecko- odparłem beznamiętnie.
-A pamiętasz co odpowiedziałeś? Powiedziałeś, że dziecko by ci tylko przeszkadzało. Zaszkodziłoby twojej reputacji. Dlatego odeszłam- zakończyła. I wtedy mnie olśniło.
-Czyli... czyli ty i ja... mamy...dziecko?-plątał mi się język.
-Tak, mamy córkę.
-Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?-zapytałem z żalem zdejmując maskę obojętności z twarzy, którą nosiłem przez ostatnie piętnaście lat.
-Bo jej nie chciałeś-powiedziała z łzami w oczach.
-Opowiedz mi o niej-poprosiłem. Spojrzała na mnie zdziwiona. Chyba ją zaskoczyłem tym wyznaniem, ale przecież mam prawo poznać własną córkę.
-Gdy odeszłam z tamtego świata miała 10 lat. Była radosnym dzieckiem, ale widziałam, że brakowało jej ojca. Wiele razy pytała się o ciebie, ale nigdy jej nic nie powiedziałam. Po mojej śmierci nadzorowałam ją. Załamała się po mojej śmierci. Trafiła do rodziny zastępczej. Z roku na rok zmieniała się. Chyba odezwały się w niej twoje geny- uśmiechnęła się przy tym smutno.- Jest strasznie do ciebie podobna. Po mnie ma tylko kolor włosów.- zamilkła. Musiałem to sobie wszystko uporządkować. Nagle przypomniałem sobie o czymś.
-Dlaczego chciałaś się dopiero teraz ze mną spotkać?-zapytałem.
-Bo niedługo kończy się mój czas. Wrócę z powrotem na Ziemię, ale jako nowa osoba. Dlatego chciałam cię ostatni raz zobaczyć i prosić o przysługę.
-Proś o co chcesz.
-Zaopiekuj się naszą córkę...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz